niedziela, 7 listopada 2010

Poczekajmy do wtorku

To już pewne, wracjają w ciągu tygodnia do domu na przerwęw rejsie , Kasia zmoczyła wczoraj w oceanie buty, ocean porwał buty, hahahaah chyba nie chce jej puscić.
Powodów powrotu pomijając ten pierwotny złaman emaszty jest kilka ale o tym kiedy indziej
kpt. K Baranowski :
 "Tak czy inaczej dzieci powrócą do domów w ciągu najbliższego tygodnia, a ja będę się starał, żeby "moja" załoga nie pozostała zapomniana na lądzie."
Kapitan z pokładu schodzi ostatni
Tak zachowuje się Pan Kapitan Krzysztof Baranowski.
Ekstremalna sytuacja jaka spotkała naszych żeglarzy, spowodowała powstanie rys w monolicie załogi. Ale słuchajcie skoro dzieciaki sie mobilizują. Porozmawiajcie z nimi o wczorajszym spotkaniu, co ustalili, sami od siebie w 36 osób, jak sie zachowali, powinniśmy być z nich dumni!
Jest to chwila próby dla nich jako załogi ale tez dla nas jako rodziców. Od Gdyni płyniemy razem z nimi, twórzmy zwarta załogę, słuchajmy Kapitana, zaufajmy mu.
Po prostu poczekajmy do wtorku, może trochę dłużej aż PZU i stocznia podejmie decyzje, tak na prawdę wszystko zalezy od ich decyzji.
Na koniec jeszcze jedno info:
Informacja od Kpt Baranoweskiego, rzeczoznawca PZU to człowiek bardzo życzliwy, podczas szacowania strat, podniesionym kciukiem dawał znać że bedzie ok. Armator liczy na korzystną opinię ale jest ostrożny i wie, że sprawa odszkodowaniea nie jest przesądzona.
Jest pełna zgoda między Armatorem i Fundacją

Ja człowiek w wieku 39,5 oświadczam , że Pan Kapitan Krzysztof Baranowski, udzielił m i lekcji życiowej, że nie wolno się poddawać i wierzyć do końca a minimum do wtorku
Karaiby albo "Karaiby" są ciągle możliwe do osiągnięcia przez naszych żeglarzy.
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz